sobota, 25 sierpnia 2012

Polcon!

Niepozorne? Tak się tylko wydaje! "Osadnicy" to wojna!
Polcon, Polcon... I po Polconie. Konwent, na którym najlepiej się bawiłam, mimo, że bez znanej i kochanej mangowo-mangowej ekipy. Była za to Mikra, Szron, Vejne i Piotrek, byli "Osadnicy", deficyt drewna, nadmiar kamienia i "kurwa, znowu wyrzuciliśmy 9!"... No tak, "Osadnicy" to jest taka gra, w którą grają dwie, trzy, lub cztery osoby. Nas było pięcioro, więc stworzyliśmy z Piotrkiem republikę, on został cesarzem, ja - marionetkowym, skorumpowanym senatem, którego jedyną rolą w państwie było rzucanie jedną z dwóch kostek i potakiwanie, kiedy on snuł jakieś plany polityczno-gospodarcze, których za cholerę nie rozumiałam. Zresztą i tak ciągle przegrywaliśmy. Z drugiej strony, co z tego? Kogo obchodzi wynik? Zabawa była przednia, sojusze tworzyły się i upadały, wszyscy zdobyliśmy po +50 do dyplomacji i sam Putin bałby się z nami pertraktować, a gdyby już zaczął, to za darmo oddałby nam całą ropę i jeszcze cieszył się, że nieźle na tym zarabia. Poważnie. Ta gra uczy życia. Uczy też, że prawdopodobieństwo wyrzucenia dwiema kostkami trójki (w sensie że na jednej jest jedno oczko a na drugiej dwa - gdyby ktoś nie ogarniał!) jest bardzo, ale to bardzo znikome. A siedzący dookoła ludzie, którzy obserwowali nasze zmagania z zapartym tchem...

Moje skarby. Eh, gdybym tylko mogła zbierać autografy
na książkach z biblioteki, miałabym tego znacznie więcej!
To były naprawdę bardzo, baaardzo mile spędzone dni - pomimo, że kładłam się do łóżka zmęczona i wstawałam zmęczona tak samo, jeśli nie bardziej. Za to ile nowych doświadczeń, ile znajomości! Dzięki prelekcji Ewy Białołęckiej wiem już, że w razie zombie apokalipsy najpierw mam napełnić wodą wszystkie zbiorniki, jakie mam w domu, potem sprawdzić co jest do jedzenia i zorganizować sobie jakąś broń, a w końcu uciekać z miasta, bo przecież trupy na ulicach i takie tam. Zwrócono również moją uwagę na aspekt etyczny armii klonów z "Gwiezdnych wojen" - wstrząsające, serio! Już nigdy nie będę patrzyła na to zjawisko w tak beztroski i pozbawiony empatii sposób, w jaki robiłam to dotychczas! Ponadto wiem, jak zadebiutować w "Nowej fantastyce" (mam nie dzwonić, dzwoniący pseudopisarze przed debiutem są irytujący) oraz że Andrzej Sapkowski nie stawiał kiedyś kropek na końcu zdania. Bo kropka nie należy do fabuły! Co do wyżej wspomnianego pisarza, dowiedziałam się od niego, że kiedyś (jeśli nie miało się cioci w księgarni) łatwiej było złapać jednorożca w krzakach, niż kupić książkę. Powiedział też, jak wyglądają konwenty w Rosji i Hiszpanii... Ach, no i że jest bogiem, spod ręki którego wychodzą jedynie rzeczy wybitne, ale to akurat nie nowość.

Mój nowy ukochany. Obecnie
walczy w służbie Imperium,
ale jakoś to przeżyję. Na razie.
Wiadomo jednak nie od dziś, że konwent to nie tylko plan atrakcji. Konwent to przede wszystkim ludzie, którzy tworzą jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną atmosferę - w tym wypadku było jej aż nadto, zajebistość conplace'u promieniowała na cały Wrocław, wewnątrz samego budynku osiągając stan krytyczny. Marsze anty-yaoistów, szturmowcy na każdym kroku, kolejki do wszystkiego, robienie sobie zdjęć z randomowymi ludźmi spotkanymi na korytarzu, zwracanie się per "ty" do czterdziesto-, pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatków, Jakub Ćwiek który wmieszał się w tłum i jak gdyby nigdy nic cieszył się konwentem (a tylko by spróbował inaczej!), wszechobecna radość, gdy kolejka posunęła się o pół metra do przodu i podniecenie, kiedy właśnie dostało się autograf od swojego ukochanego pisarza... Nic tego nie zastąpi, zupełnie nic. To jest inny świat - świat, w którym wiedźmin spotyka Dartha Vadera, elfkę i żeńskie wydanie Ezia Auditore (Assassin's creed II, jakby coś), po drodze zgarniają paru samurajów i idą razem walczyć o złoża drewna czy gliny w "Osadnikach". Uczepiłam się strasznie tej gry, wiem, ale jest cudowna, genialna i niezastąpiona. Wracając jednak do samych konwentów: każdego fana fantastyki serdecznie zapraszam i namawiam, żeby kiedyś spróbował odnaleźć się na takiej imprezie - komu jak komu, ale mnie daje to porządnego kopa do działania. Rozumiem, że wszechobecny gwar i tłok nie wszystkim muszą odpowiadać, ale dla mnie to najlepsza forma spędzania wolnego czasu - wśród ludzi, których nie znam, ale z którymi mogę dzielić swoje pasje i którzy, w przeciwieństwie to niektórych, doskonale rozumieją, co jest ekscytującego w robieniu sobie zdjęcia z Vaderem z klocków LEGO.

10 komentarzy:

  1. Brzmi świetnie! Jeśli gdzieś będzie jakowyś w moich stronach - muszę się wybrać, bo fantastykę ubóstwiam... ach, czemu mnie nie zabrałaś w walizkę? :( Teraz mi smutno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak czytam to myślę, że sama chyba też kiedyś wybiorę się na taki konwent, jeśli odbędzie się w okolicach, bo ubóstwiam fantastykę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmm, apokalipsa zombie, konwenty.
    Z uszanowaniem, ale niezbyt mnie to kręci, więc nie wiem co mogę napisać. A pomyśleć, że jeszcze kiedyś byłam fanką tej całej fantastyki, mangi... Jak to życie może człowiekowi wyprać mózg :) A twój ukochany jest boski. Z takim to bym na koniec świata poszła!
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale mnie tam nie było. >.>

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty jesteś stara!
    Włosy na czekoladowo popieram.
    Zamiłowania do fantastyki nie popieram, bo nie lubię, więc popieranie byłoby z mojej strony czystą hipokryzją.
    Ale na takich zlotach można spotkać fanów Kosika i to popieram.
    Nowy wygląd bloga popieram bardzo.
    Apokalipsę zombie popieram połowicznie. Tzn nie popieram samej apokalipsy, darujmy ją sobie, ale razem z Dawidem uzbrajamy się w odpowiednie obuwie, latarki i inne o dupę rozbić przedmioty, które podobno powinny się przydać.
    Nie popieram września.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zobaczyłam autograf Bretta i Sapkowskiego i oszalałam :D
    Podobno w przyszłym roku ma być w Warszawie, to mam znacznie bliżej niż do Wrocławia, może uda się wyrwać ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooops, masło maślane wkradło się wyżej ( proszę usuń =)

    miało być:
    Nie jestem fanką Mangi, jednak popieram dobra zabawę w kazdej postaci =)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooooo... Ale ja bym chciała tam trafić! :D Świat w sam raz dla mnie ^^ Chociaż trochę mam daleko...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałam zapytać jeszcze o improwizacje, słyszałam, że na tego typu konwentach cieszą się dużą popularnością =) opowiedz coś proszę

    OdpowiedzUsuń