niedziela, 25 listopada 2012

Szkoło, przepadnij

Naprawdę, z całego serca chciałam napisać na jakiś konkretny temat, zrobić to porządnie, ładnie i w ogóle się postarać bardziej niż zwykle, ale mój mózg się zbuntował i odmówił podejmowania choćby najmniejszego wysiłku (pomijając ten niezbędny do rozróżniania literek na klawiaturze, oczywiście).

Mieliście kiedyś moment refleksji, w którym spłynęła na was radosna świadomość, że do matury zostało pięć miesięcy, a wy nic nie umiecie i raczej nie będziecie umieć, więc generalnie jesteście w czarnej dupie w dość kłopotliwej sytuacji? Ja właśnie miałam. Dzisiaj. Przed chwilą. Niezbyt przyjemne uczucie.

Od dwóch godzin siedzę przed otwartym repetytorium do angielskiego i z każdą minutą umiem coraz mniej, za to oglądanie ściany wydaje mi się coraz ciekawsze. Z ponad dwustu słówek póki co zapamiętałam pięć, literki mnożą mi się w oczach, zapis fonetyczny poszczególnych słów nagle bardzo mnie bawi, a wszystkie rzeczy których jeszcze nie zrobiłam wywołują we mnie ataki histerycznego śmiechu. Parafrazując Kobietę-Ślimaka: nad brzegiem biurka usiadłam i płakałam - kartkówka, sprawdzian, nie zaliczę. Dlaczego nas, bogu ducha winnych osiemnastolatków, katuje się jakimiś głupimi egzaminami, a w dodatku śmie twierdzić, że będą one miały kluczowy wpływ na nasze życie? Paradoksalnie to samo twierdzili nauczyciele w gimnazjum, podstawówce, przedszkolu, żłobku... Jakby tego było mało, dla pracowników szkoły każda możliwa postawa jest zła. Przejmujesz się? Przestań, nie ma czym! Nie przejmujesz się? Jesteś niedojrzały i nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji! Zwariować idzie. Oczywiście nikogo nie obchodzi, że nie zdaję historii - mam się jej uczyć na poziomie wymyślonym z kosmosu przez nauczycielkę, bo tak. Nikogo nie obchodzi, że uczeń też człowiek i może mieć gorszy dzień spowodowany nanotragedią w stylu skończyła się czekolada albo kot obudził mnie o czwartej nad ranem bo chciał jeść. A głupi nauczyciele niczego nie rozumieją. Niczego. Zupełnie niczego!

A tak na poważnie - po prostu jestem sfrustrowana, bo akurat jak dopadło mnie przeziębienie, to nagle wszyscy czegoś chcą i marudzą, że nie wywiązuję się z obowiązków, więc będę kopała rowy w przyszłości.

Proszę nie traktować tego wpisu poważnie, bo mój styrany mózg sążnie podkoloryzował sytuację.

12 komentarzy:

  1. Nauczyciele nic nie rozumieją i tak chyba było od zarania dziejów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matura to bzdura. Przejmować się nią można jak się jej nie zda, ale żeby jej nie zdać trzeba by po prostu do szkoły nie chodzić.

    Innych przypadków nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, ja też panikowałam, ale teraz myślę, że nie było tak źle ;D jak zaplanujesz sobie np pół godziny na angielski co drugi dzień to o wiele łatwiej edzie ci do tego przysiąść, uwierz mi;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Beznadziejne jest to, że w tej starej podstawie programowej musisz uczyć się przedmiotów, których na maturze nie zdajesz jeszcze w 2 i 3 klasie liceum. Chociaż w z drugiej strony wychodzi się z tej szkoły bardziej wyuczonym. Wszystko ma dobre i złe strony.
    Życzę powodzenia i zapału w nauce ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. My, maturzyści, nie mamy łatwo. Ostatnimi czasy ja również zdaję sobie sprawę, że do egzaminu przygotowana jestem raczej marnie (albo i w ogóle nie jestem), a co najlepsze, nie mam siły, by to zmienić. Za to nauczyciele nie wykazują ani odrobiny wyrozumiałości, a nawet wymagają coraz więcej i więcej. Zwariować można.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuję się pod tym tymi styranymi rencami!11one11!! u mnie jeszcze dochodzi do tego prawko:C

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczyma wyobraźni widzę już siebie za rok o tej samej porze, piszącą identyczny post. Szlag by trafił tę całą maturę... Pamiętam, jak z kolei rok temu przejęzyczyłam się: "O ku*wa, matura za 2 dni! :O", a do matury były jeszcze całe 2 lata... Ale i tak wiem, że pewnego dnia obudzę się z palcem w du*ie, podobnie jak ty i całe hordy innych biedaków.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze, chyba jestem jakimś ewenementem, bo do matury podeszłam na spokojnie, właściwie nawet olewająco. Zdałam, przeżyłam. Jak to pocieszała mnie moja dobra koleżanka: "Nie bierz do bani, gorsi debile niż Ty zdawali" (mistrzyni taktu).
    Za rok będziesz się szykować do pierwszej sesji, wtedy pogadamy :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałoby się napisać 'szkoła jest głupia', no ale... nie no, szkoła czasami naparwdę jest głupia. Co za niedojrzałe stwierdzenie, wybacz mi. :>

    OdpowiedzUsuń
  10. Nauczyciele to nie ludzie, oni nie mają serca! Pf, jakby nigdy młodzi nie byli.
    Wiesz co, lepiej być pięć słówek na plusie niż siedzieć na samym starcie. W taki sposób pozostało ci tylko 195. :) To już krok do przodu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to się najbardziej matmy na maturze boję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też mam maturę w tym roku. W połowie drugiej klasy straciłam całą motywację do nauki, nie przez to, że było jej za dużo - bywało gorzej. Uświadomiłam sobie, że nie ma znaczenia na ile % napiszę maturę, na jakie bym studia się nie dostała nic z tego nie wyjdzie. Po straconych czterech latach szalonej nauki, chęci bycia we wszystkim najlepszym podejdę do matury z nastawieniem 'zaliczyć'. Całkowite wypalenie :)

    OdpowiedzUsuń