niedziela, 20 stycznia 2013

Rzuć wszystko

Jak w temacie - przeniosłam wszystkie podręczniki i sterty notatek na parapet (który o dziwo jest o tyle duży, że zmieściły się na nim bez problemu) i uciekłam... Na bloga. Tutaj nie ma trygonometrii i logarytmów, nie ma Piłsudskiego i Dmowskiego, nie ma rewolucji lutowej - która de facto była w marcu - ani angielskiej gramatyki, której za Chiny Ludowe nie ogarniam. Biały interfejs bloggera i Eska Rock brzęcząca cicho w głośnikach - to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Jestem zmęczona, zestresowana, zła i zwyczajnie obrażona na cały ten materiał, który uparcie nie chce zostać w mojej głowie chociaż przez chwilę. Wiedzo, proszę... Doba wystarczy, później możesz wyparować i zostawić moją łepetyną tak samo pustą, jak była. Ja naprawdę chcę zaliczyć ten miliard sprawdzianów w pierwszym terminie (a pozostałe dwa w drugim...) i mieć święty spokój.

Jak bumerang wracają dziwne rozmyślania na temat mojej przyszłości, która aktualnie maluje się w barwach czarno-czarnych. Nie macie pojęcia jak zazdroszczę ludziom, którzy albo wiedzą, co chcą robić, albo podchodzą do tego na zasadzie "chcę robić akurat to, bo dużo płacą". Nie umiem podejść do wyboru ewentualnego zawodu tak chłodno, po prostu kalkulując, co najbardziej mi się opłaci - wiecie, żyję w nieistniejącym świecie, w którym wykonywane czynności są ściśle związane z powołaniem, głosem serca czy innymi poetyckimi bredniami w podobnym tonie. Materialiści bez głów wypchanych filozoficzno-literacką papką tak, że aż się uszami wylewa, mają łatwiej. Więcej podobnych mądrości życiowych znajdziecie w powieści "Cierpienia młodej Izabeli" autorstwa J. W. von Lolethego.

Dziękuję, tato.

Trochę z innej beczki: nie rozumiem, czemu niektóre dziewczyny rozpaczają ze względu na wielkość swojego biustu, a właściwie jej brak. Nie rozumiem, co jest fajnego w posiadaniu dwóch arbuzów gdzieś pomiędzy pępkiem a obojczykami - ciężkie to to (chyba), utrudnia bieganie (tak sądzę), a na dodatek po kilkunastu latach będzie długie jak... No, długie (to akurat potwierdzone naukowo). Jeśli czytają to jacyś panowie (których raczej nie przekonałam i pewnie nigdy tego nie zrobię) - strzeżcie się, dużym biustem można udusić. Jesteście w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
Akapit zawierał reklamę akcji "Brak biustu - brak problemu. Stop balonowej propagandzie!".

~
Apdejt - poniedziałek, 21 stycznia 2013, 18:59
1. Denerwowałam się jak cholera przez cały weekend, ale chyba wszystko pozaliczam. Hell yeah.
2. Wrocław jest tak zasypany, że przedostanie się przez niego w normalnym czasie graniczy z cudem. Serio, czekałam 40 minut na tramwaj, po czym poszłam pieszo. Yay.
3. Nie mam pojęcia, co mogę dopisać, ale głupio tak jakoś, jak tylko dwa punkty będą. Chwała Sithisowi!

13 komentarzy:

  1. Wszystko, byle nie nauka - znam to aż za dobrze. Podobnie z problemami z przyszłym zawodem, gdyż poświęciłam im całą notkę. Chyba nie potrafię stać się materialistką i iść nawet na najgłupsze studia świata, byle zarobić. Będę się uczyć tego, co lubię i koniec, najwyżej wyląduję w KFC (w sumie już się z tym pogodziłam).

    Małe piersi są urocze, chyba, mam nadzieję :P Właściwie nie wyobrażam sobie siebie, chudej i delikatnej, z balonami w rozmiarze 75D, jest dobrze tak, jak jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o przyszłość, mam dokładnie tak samo jak Ty. Nie istnieje chyba zawód, który chciałabym robić, bo 1. uwielbiam to i/lub 2. dobrze za to płacą.

    (A ja ogólnie jestem duża, więc to się jakoś równoważy wszystko xD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam problem z zawodem, a matura za pasem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem na drugim roku studiów i nadal nie wiem, co ze sobą począć :D Spoko, będzie tylko gorzej.
    A co do maloniastych balonów - moja koleżanka kiedyś sama siebie znokautowała biustem double F. NAJS TRY!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję to samo, co Ty.
    Co do cycków: ja to widzę trochę inaczej. Jeżeli bliżej by Ci było do powierzchni stołu, niż do kobiety też byś narzekała, a tak to łatwo mówić. Rozmiar A z tej strony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie jest całkiem blisko do stołu ^^"
      Kapitan Deska melduje się do akcji!

      Usuń
  6. a ja mam trochę większe cycki niż normalnie i zgadzam się z tym, co napisałaś - małe jest lepsze [nie przeszkadza w bieganiu!]
    i przybij piątkę - też mam dosyć nauki i uciekam na bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszym sposobem na naukę są częste przerwy. Naukowo udowodniono, że po 10 min nasza koncentracja się wyłącza i zapamiętujesz najlepiej to, co było na początku i na końcu. Morał z tego taki, że trzeba dużo odpoczywać między sesjami naukowymi:3

    OdpowiedzUsuń
  8. I tak Cię podziwiam, bo zaczęłaś robić cokolwiek związanego ze szkołą (przeniesienie i rzucenie książek też się liczy; przynajmniej wiesz, co powinnaś umieć), a ja niby mam ferie, chociaż w poniedziałek znów zaczyna się szkoła, no i okres sprawdzianowo-kartkówkowy-nowosemestrowy :< Przyszłość? Mam to samo. :<
    I w tym momencie się dobiłam. No, może ten akapit o biuście mnie pocieszył ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzuć wszystko, pograj w Skyrim!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie wiem, co masz na myśli :D pamiętna rewolucja lutowa niemal sporządziła wielką pałę w mojej dziennikowej rubryczce. Co do logarytmów (jakie szczęście ze mamy na mautrze tablice <3). A jeśli chodzi o angielski, to służe pomocą :D (i tutaj całkiem serio ;) )

    OdpowiedzUsuń
  11. I szczury biegają po fosie miejskiej. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej no co to jest za dyskryminacja strony bardziej cycatej?! Ja sobie popiersia nie wybierałam, bozia dała, puszka wzięła! Piątka - u mnie też zaliczenia w pierwszym terminie :) A teraz błogie międzysemestralne lenistwo ;)

    OdpowiedzUsuń